15 cze 2018

DON KAPOT - Don Kapot

Trio rezydujące w Bruxeli widziałem i słyszałem na żywo pierwszy raz wczoraj w Le Lac (nawiasem mówiąc przyjemne miejsce z potencjałem).
Występ rozpoczęły solowe improwizacje na sax barytonowy. Viktor ewidentnie nachlał się koktajlu freejazzowego w wersji bezglutenowej, ale zaproponowane mieszanki jak dla mnie były bardzo smakowite i był moment, w którym sobie przypomniałem o niegdyś mojej ulubionej płycie Naked City. Basista w swojej solówie połączył punk z rozmaitymi klimatami zahaczającymi o jaz, a na koniec pierwszego utworu nieliczna publiczność została zbombardowana przez perkusistę siarczystymi kanonadami.
Nie ma się co wymądrzać, ktoś trafnie napisał
Jazz Afro Punk!

I taki tez odczułem w trakcie koncertu klimat.


Don Kapot był pierwszym kuzynem Don Kichota. Urodził się w La Mancha i wyemigrował do Flandrii, bardzo ciekawy i pełen przygód duch stał się kompletnie nieznanym alter ego jego kuzyna.
Nie wiem na ile muzyka obrazuje jego życiowe doznania, ale sa to dźwięki pełne dynamiki, czasem liryczne, czasem jak by przyleciały gdzieś z afrykańskiej knajpki wypełnionej free improwizacjami.
Pierwszy kawałek z płyty, a ostatni z wczorajszego koncertu jest inspirowany ulubionym zespołem gitarzysty - GBH .


 










Brak komentarzy: