Tym razem więcej psychodelicznego bluesa z wokalem.
19 lut 2013
18 lut 2013
Samuel Hall Band - The Big Nowhere
Urzekła mnie muzyka tego niesamowicie tajemniczego Szfajcara.
Oczywistością jest iż dźwięki zawarte na jego krążkach (znam 2) kojarzą się z klimatami Lyncha, czy z muzyką do Dead Mana, chociaż nijak mi się to ma do Neila Younga. Czasami jak w 10 Chaz gitara gra jak Ribotowskie struny. Piękna muzyka gdzieś z końca świata, z jego zamglonego zakątka, który odwiedzają tylko zdesperowani w poszukiwaniu samobójczej miłości.
Jutro kolejna porcja tego mrocznego bluesa.
Oczywistością jest iż dźwięki zawarte na jego krążkach (znam 2) kojarzą się z klimatami Lyncha, czy z muzyką do Dead Mana, chociaż nijak mi się to ma do Neila Younga. Czasami jak w 10 Chaz gitara gra jak Ribotowskie struny. Piękna muzyka gdzieś z końca świata, z jego zamglonego zakątka, który odwiedzają tylko zdesperowani w poszukiwaniu samobójczej miłości.
Jutro kolejna porcja tego mrocznego bluesa.
15 lut 2013
Piotrek
Ścianka - Piotrek
Piotrek mówi: "O tej porze roku wieje wiatr i ulice są wymiecione do czysta. Chropowatości chodnika oczyszczone z piasku do ostatniego ziarenka. Kiedy stawiasz stopę, przez podeszwę czujesz zagłębienia w betonie. Tak jakbyś przyłożył do niego policzek. Tego oczywiście nie robię, bo z okien widać całą ulicę. Szperacze liżą ziemię w dzień i w nocy. Trzeba iść spokojnie."
Piotrek mówi: „Tutaj nie masz czego szukać, jeżeli sam wcześniej nie znalazłeś. Ulica nawet nie jest śliska, trudno się przewrócić. Zresztą nie warto. I tak nikt nie zwróci uwagi. Chodzą tylko tam i z powrotem. Z okien widać. Najwyżej możesz umazać się błotem i położyć obok kałuży. Ktoś pomyśli, że to kupka śmieci. Zadzwoni po śmieciarkę i wtedy cię dotkną, podniosą i wywiozą za miasto. Przełamiesz ciemność! Za miastem, za ścianą jest zupełnie inaczej. Nie ma nieba i nie ma domów. Tak naprawdę to jeszcze tam nie byłem, ale wiele słyszałem. Teraz gromadzę zapasy na wyprawę. Mam dżem i dużo chleba, ale jedzenie to nie wszystko. Zbieram do puszki śrubki i sprężynki od długopisów. Mam też szklaną kulkę ze świderkiem w środku i rolkę czarnego papieru. Z tego powstanie mój pojazd, kiedy odpowiednio połączę to wszystko drucikiem. I codziennie chodzę po mieście, i wymacuję stopami nowe słowa o odpowiednich połączeniach i zapisuję je w zeszycie. Też rysuję. A właściwie one robią się same, a co się narysuje, to zaraz robię. Już mam trójkąt z drutu. W jednym rogu śrubka, w drugim grubsza śrubka z łebkiem w drugą stronę, a w trzecim oczko na szklaną śrubkę ze świderkiem. Kiedy ją tam włożę, wystartuję. Ale konstrukcja jest jeszcze niekompletna. Nie mam wszystkich potrzebnych danych. Dlatego codziennie rano wychodzę i szukam ich na chodniku i na różnych chodnikach w mieście, a potem wracam i zapisuję wszystko w moim zeszycie.”
Piotrek mówi: „Raz by mnie wywieźli tą śmieciarką za miasto, ale nie chciałem, bo nie miałem swojego zeszytu i nie miałem kulki, a bez kulki nie mógłbym wrócić. A jeszcze nie wiedziałem, czy chcę tam zostać. I teraz też nie wiem, chociaż bardzo bym chciał skończyć mój pojazd, moją wyrzutnię, bo w domu jest zimno jak na dworze, za to jeszcze ciemniej. A na podwórko trzeba schodzić po schodach, potem znowu wchodzić, a tam przecież może ktoś czekać z telegramem, że zabierają mi mieszkanie, bo podobno gdzieś wyjeżdżam. I dlatego zawsze po cichu uchylam bramę, patrzę w górę, czy nikt nie stoi na schodach i potem szybko wbiegam na swoje piętro. Mieszkam na czwartym piętrze. I już na górze, jak mam klucz gotowy, szybko do dziurki — otwieram, wpadam do środka. Zatrzaskuję drzwi, żeby urzędnik nie skoczył na mnie od tyłu. Bo może skoczyć na mnie od tyłu i wepchnąć mnie do mieszkania, i potem zapieczętować meble. A może już tu byli i zabrali telewizor i komodę, a w szufladzie jest przecież mój zeszyt i wyrzutnia, mój pojazd… Ale jeszcze nic się nie stało. Ciągle mam szansę uciec im za ścianę. Zrolować niebo z chmurami jak niepotrzebną mapę i wtedy się okaże. Wtedy wszystko będzie jasne i tak jak chcę — od drugiej strony. Za miastem.”
Piotrek mówi: „Jak zawsze, jak wracam, i dziś czeka na mnie pod oknem krzesło. Przestawię je na środek, na dywanik. Tu mój drewniany koń, moje laboratorium. Czeka na mnie, a ja przychodzę. Najpierw do ściany, do drzwi. Wyjmuję z komody szklaną śrubkę ze świderkiem w środku. Potem siadam: nogi razem, a ręce na kolanach. I czekam na niego, na niego — tego, co przychodzi. Na odwrócenie, na ramkę z drugiej strony, jak negatyw. Jak wykręca stawy i boli, ale jest słodkie jak mleko. Jakbym pływał w mleku, odwrócony, że mleko jest w środku, a ja dookoła. Jak daleko! Dotykam i zalewam wszystko moim okiem. Ono jedno jedyne zagarnia źrenicą korytarz i płynie dalej, nad wodą, nad asfaltem. Teraz oko ze świderkiem. I start! Startuję! Jestem pilotem nocy na stalowych skrzydłach po granice miasta. Jestem czarną kroplą wpadającą w głąb. Jestem wstęgą Ozyrysa. Jestem czarnym księżycem, jego niewidoczną stroną. Sam zasiadam do stołu w pustych salach z okienkiem na końcu nigdy nieprzebytej drogi…
Piotrek mówi: "O tej porze roku wieje wiatr i ulice są wymiecione do czysta. Chropowatości chodnika oczyszczone z piasku do ostatniego ziarenka. Kiedy stawiasz stopę, przez podeszwę czujesz zagłębienia w betonie. Tak jakbyś przyłożył do niego policzek. Tego oczywiście nie robię, bo z okien widać całą ulicę. Szperacze liżą ziemię w dzień i w nocy. Trzeba iść spokojnie."
Piotrek mówi: „Tutaj nie masz czego szukać, jeżeli sam wcześniej nie znalazłeś. Ulica nawet nie jest śliska, trudno się przewrócić. Zresztą nie warto. I tak nikt nie zwróci uwagi. Chodzą tylko tam i z powrotem. Z okien widać. Najwyżej możesz umazać się błotem i położyć obok kałuży. Ktoś pomyśli, że to kupka śmieci. Zadzwoni po śmieciarkę i wtedy cię dotkną, podniosą i wywiozą za miasto. Przełamiesz ciemność! Za miastem, za ścianą jest zupełnie inaczej. Nie ma nieba i nie ma domów. Tak naprawdę to jeszcze tam nie byłem, ale wiele słyszałem. Teraz gromadzę zapasy na wyprawę. Mam dżem i dużo chleba, ale jedzenie to nie wszystko. Zbieram do puszki śrubki i sprężynki od długopisów. Mam też szklaną kulkę ze świderkiem w środku i rolkę czarnego papieru. Z tego powstanie mój pojazd, kiedy odpowiednio połączę to wszystko drucikiem. I codziennie chodzę po mieście, i wymacuję stopami nowe słowa o odpowiednich połączeniach i zapisuję je w zeszycie. Też rysuję. A właściwie one robią się same, a co się narysuje, to zaraz robię. Już mam trójkąt z drutu. W jednym rogu śrubka, w drugim grubsza śrubka z łebkiem w drugą stronę, a w trzecim oczko na szklaną śrubkę ze świderkiem. Kiedy ją tam włożę, wystartuję. Ale konstrukcja jest jeszcze niekompletna. Nie mam wszystkich potrzebnych danych. Dlatego codziennie rano wychodzę i szukam ich na chodniku i na różnych chodnikach w mieście, a potem wracam i zapisuję wszystko w moim zeszycie.”
Piotrek mówi: „Raz by mnie wywieźli tą śmieciarką za miasto, ale nie chciałem, bo nie miałem swojego zeszytu i nie miałem kulki, a bez kulki nie mógłbym wrócić. A jeszcze nie wiedziałem, czy chcę tam zostać. I teraz też nie wiem, chociaż bardzo bym chciał skończyć mój pojazd, moją wyrzutnię, bo w domu jest zimno jak na dworze, za to jeszcze ciemniej. A na podwórko trzeba schodzić po schodach, potem znowu wchodzić, a tam przecież może ktoś czekać z telegramem, że zabierają mi mieszkanie, bo podobno gdzieś wyjeżdżam. I dlatego zawsze po cichu uchylam bramę, patrzę w górę, czy nikt nie stoi na schodach i potem szybko wbiegam na swoje piętro. Mieszkam na czwartym piętrze. I już na górze, jak mam klucz gotowy, szybko do dziurki — otwieram, wpadam do środka. Zatrzaskuję drzwi, żeby urzędnik nie skoczył na mnie od tyłu. Bo może skoczyć na mnie od tyłu i wepchnąć mnie do mieszkania, i potem zapieczętować meble. A może już tu byli i zabrali telewizor i komodę, a w szufladzie jest przecież mój zeszyt i wyrzutnia, mój pojazd… Ale jeszcze nic się nie stało. Ciągle mam szansę uciec im za ścianę. Zrolować niebo z chmurami jak niepotrzebną mapę i wtedy się okaże. Wtedy wszystko będzie jasne i tak jak chcę — od drugiej strony. Za miastem.”
Piotrek mówi: „Jak zawsze, jak wracam, i dziś czeka na mnie pod oknem krzesło. Przestawię je na środek, na dywanik. Tu mój drewniany koń, moje laboratorium. Czeka na mnie, a ja przychodzę. Najpierw do ściany, do drzwi. Wyjmuję z komody szklaną śrubkę ze świderkiem w środku. Potem siadam: nogi razem, a ręce na kolanach. I czekam na niego, na niego — tego, co przychodzi. Na odwrócenie, na ramkę z drugiej strony, jak negatyw. Jak wykręca stawy i boli, ale jest słodkie jak mleko. Jakbym pływał w mleku, odwrócony, że mleko jest w środku, a ja dookoła. Jak daleko! Dotykam i zalewam wszystko moim okiem. Ono jedno jedyne zagarnia źrenicą korytarz i płynie dalej, nad wodą, nad asfaltem. Teraz oko ze świderkiem. I start! Startuję! Jestem pilotem nocy na stalowych skrzydłach po granice miasta. Jestem czarną kroplą wpadającą w głąb. Jestem wstęgą Ozyrysa. Jestem czarnym księżycem, jego niewidoczną stroną. Sam zasiadam do stołu w pustych salach z okienkiem na końcu nigdy nieprzebytej drogi…
14 lut 2013
Ścianka - Pan Planeta
ciąg dalszy Cieślaka i spółki .....
chciałbym być
plastikowym pistoletem, nie czuć nic
metką, blaszką, lodowiskiem
ślizgaj się jeśli chcesz
chyba puszczę się z wodą drogie koleżanki koledzy
popłyniemy sobie daleko, aż już nie będzie nic
jak to jest
z każdym łyczkiem wina świat wyjaśnia się
chyba wiem co dla mnie dobre
robię tak że jest źle
odpuściłem się sobie
coś tam pękło a nic nie boli
noc bezpieczna jest
zawsze kochać będzie mnie miasto
co to jest
uderzyło, poszło w kąt i śmieje się
jednak ciemny miesiąc w końcu dopadł mnie
boje się zasnąć
chciałbym być
plastikowym pistoletem, nie czuć nic
metką, blaszką, lodowiskiem
ślizgaj się jeśli chcesz
chyba puszczę się z wodą drogie koleżanki koledzy
popłyniemy sobie daleko, aż już nie będzie nic
jak to jest
z każdym łyczkiem wina świat wyjaśnia się
chyba wiem co dla mnie dobre
robię tak że jest źle
odpuściłem się sobie
coś tam pękło a nic nie boli
noc bezpieczna jest
zawsze kochać będzie mnie miasto
co to jest
uderzyło, poszło w kąt i śmieje się
jednak ciemny miesiąc w końcu dopadł mnie
boje się zasnąć
13 lut 2013
Białe Małpy znowu w Bx
Promując swoją nową płytę Le Singe Blanc wystąpią w kilku miastach Belgii. Jutro tzn 14.02 w M4 w Bruxelles.
Więcej info na stronie kapeli.
A oto wspomniany krążek
12 lut 2013
Ścianka -Statek kosmiczny
Dawno nie wracałem do Ścianki, która niegdyś nie wysuwała się z szuflady grajnika i słuchając ich dokonań uwierzyłem, że może powstawać rock and roll na światowym poziomie w PRLu.
Bardzo fajna, mocna i inteligentna płyta. Materiał oparty na mocnych gitarowych riffach, czasem przestery i dużo surowizny, która w wykonaniu Ścianki nabiera wyśmienitego smaczku. Niby chaotycznie poszarpane czasem dźwięki to efekt dobrej roboty Cieślaka z kolegami. no i teksty faktycznie jak z kosmosu. Zapraszam na pokład i odpalamy.
Skuter
słowa: Maciej Cieślak
muzyka: Maciej Cieślak
Po co ja to robię - żebyś miał na czym posiedzieć?
nie zostanie ślad po druku nawet na twej białej pupie
w ogóle mówią: kawę parzysz, będzie wszystko jak należy
nawet lepiej, bo w przeciągu można łatwo sie przeziębić
jedzie skuter
coś się ściska samo, chciało biec by trochę prędzej
ale zostać też bo szkoda i wyrzucać tak od razu?
nie za późno jest to wcale nie i skuter czeka w kuchni
je kanapki na śniadanie na kolację też bo wróci
i już jest
jedzie skuter
czasem ona powie, że to nie idzie całkiem nieźle
ale myślę, że jej chodzi o te inne sprawy
a za dużo tu zaimków, chciałbym więcej ci powiedzieć
trudno jednak znaleźć manekina, co rusza dwiema rękami-
jeden ci otwiera piwo, drugi gasi papierosa,
trzeci krzywo chodzi i spotkała go zasłużona kara
a i tak to wszystko jedno z przodu wciągasz w tył wydalasz
a ja więcej nic nie mówię bo tu nie ma o czym gadać
i jedzie skuter
Bardzo fajna, mocna i inteligentna płyta. Materiał oparty na mocnych gitarowych riffach, czasem przestery i dużo surowizny, która w wykonaniu Ścianki nabiera wyśmienitego smaczku. Niby chaotycznie poszarpane czasem dźwięki to efekt dobrej roboty Cieślaka z kolegami. no i teksty faktycznie jak z kosmosu. Zapraszam na pokład i odpalamy.
Skuter
słowa: Maciej Cieślak
muzyka: Maciej Cieślak
Po co ja to robię - żebyś miał na czym posiedzieć?
nie zostanie ślad po druku nawet na twej białej pupie
w ogóle mówią: kawę parzysz, będzie wszystko jak należy
nawet lepiej, bo w przeciągu można łatwo sie przeziębić
jedzie skuter
coś się ściska samo, chciało biec by trochę prędzej
ale zostać też bo szkoda i wyrzucać tak od razu?
nie za późno jest to wcale nie i skuter czeka w kuchni
je kanapki na śniadanie na kolację też bo wróci
i już jest
jedzie skuter
czasem ona powie, że to nie idzie całkiem nieźle
ale myślę, że jej chodzi o te inne sprawy
a za dużo tu zaimków, chciałbym więcej ci powiedzieć
trudno jednak znaleźć manekina, co rusza dwiema rękami-
jeden ci otwiera piwo, drugi gasi papierosa,
trzeci krzywo chodzi i spotkała go zasłużona kara
a i tak to wszystko jedno z przodu wciągasz w tył wydalasz
a ja więcej nic nie mówię bo tu nie ma o czym gadać
i jedzie skuter
11 lut 2013
10 lut 2013
9 lut 2013
8 lut 2013
6 lut 2013
4 lut 2013
3 lut 2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)