Wszystkie blaszki rozmiaru +/- 300x300 mm
21 paź 2019
7 paź 2019
25 wrz 2019
Cat Scan - In Nature
Debiutancki krążek z LA
Nic nie wiem o kwartecie, ale sobie wyobrażam, ze na koncercie można się całkiem przyjemnie spocić.
Troche połamane melodyjki postpunkowe, w których można by się doszukiwać inspiracji z lat 80tych, ale po co.
W Rolling Stone napisali ”Minutemen without the funk, Feelies without the bubblegum, Sonic Youth without the lurch.”
Czasem niewiarygodnie szybko zagrane, jak by byli po kilkunastu energii drinkach i spieszyli się do pisuarów.
Całość bardzo zgrabna
Nic nie wiem o kwartecie, ale sobie wyobrażam, ze na koncercie można się całkiem przyjemnie spocić.
Troche połamane melodyjki postpunkowe, w których można by się doszukiwać inspiracji z lat 80tych, ale po co.
W Rolling Stone napisali ”Minutemen without the funk, Feelies without the bubblegum, Sonic Youth without the lurch.”
Czasem niewiarygodnie szybko zagrane, jak by byli po kilkunastu energii drinkach i spieszyli się do pisuarów.
Całość bardzo zgrabna
20 maj 2019
S/T - Lee Ranaldo / Jim Jarmusch / Marc Urselli / Balázs Pándi
Gitarzysta Sonic Youth Lee Ranaldo, reżyser (kiedyś mój ulubiony) i muzyk Jim Jarmusch i perkusista bliżej mi nie znany Pandi spotkali sie w NY i w ciągu nocy nagrali coś takiego, co zmiksował Marc Urselli, który był pomysłodawcą całego tego przedsięwzięcia.
Muzyka jak do filmu, mrocznej opowieści w zimnym norweskim klimacie z mitycznymi bohaterami, których imiona noszą poszczególne tytuły kompozycji.
Idealne dźwięki do popłyniecie w siebie, bo kazby z nas ma swój mrok.
Muzyka jak do filmu, mrocznej opowieści w zimnym norweskim klimacie z mitycznymi bohaterami, których imiona noszą poszczególne tytuły kompozycji.
Idealne dźwięki do popłyniecie w siebie, bo kazby z nas ma swój mrok.
17 maj 2019
Acid Cannibals
W ciasnej Cafe Central wczoraj załomotało dwóch kolesi z Glasgow.
Tego nie da się opowiedzieć to trzeba przeżyć i wypocić.
Acid Cannibals jada równo przez cały koncert
A tu ich grudniowa czwóreczka
Tego nie da się opowiedzieć to trzeba przeżyć i wypocić.
Acid Cannibals jada równo przez cały koncert
A tu ich grudniowa czwóreczka
23 mar 2019
THE 180 Gs - Commercial Album
Co robić w opustoszałym i wpadającym w ruinę Detroit?
Jak pokazuje pięciu braci tworzących chór The 180 Gs można się twórczo bawić. Chłopaki od jakiegoś czasu biorą na warsztat nieśmiertelne, i na stałe wryte w historię muzyki albumy z lat 80-90 i za pomocą swoich strun głosowych nadają im nowej jakości.
The Residents jest mi szczególnie bliskie a ich Commercial Album to jedna z perełek w ich ogromnym dorobku.
Bardzo mnie cieszy, że powstają takie płyty, które starym wyciskają łezkę w oku na wspomnienie pierwszego odsłuchiwania (1980) a młodzież może zmobilizuje do grzebania w historii r'n'rolla.
Jak mówi o tym Homer Flynn z The Cryptic Corporation: „Najbardziej imponujące w albumie jest to, że Gs nie tylko naśladują arcydzieło minimalizmu Residents, ale na nowo je odkrywają, zachowując całkowitą wierność materiałowi źródłowemu.
I całkowicie się z nim zgadzam.
Zamykam oczy i odlatuję w kosmos oczodołów
Jak pokazuje pięciu braci tworzących chór The 180 Gs można się twórczo bawić. Chłopaki od jakiegoś czasu biorą na warsztat nieśmiertelne, i na stałe wryte w historię muzyki albumy z lat 80-90 i za pomocą swoich strun głosowych nadają im nowej jakości.
The Residents jest mi szczególnie bliskie a ich Commercial Album to jedna z perełek w ich ogromnym dorobku.
Bardzo mnie cieszy, że powstają takie płyty, które starym wyciskają łezkę w oku na wspomnienie pierwszego odsłuchiwania (1980) a młodzież może zmobilizuje do grzebania w historii r'n'rolla.
Jak mówi o tym Homer Flynn z The Cryptic Corporation: „Najbardziej imponujące w albumie jest to, że Gs nie tylko naśladują arcydzieło minimalizmu Residents, ale na nowo je odkrywają, zachowując całkowitą wierność materiałowi źródłowemu.
I całkowicie się z nim zgadzam.
Zamykam oczy i odlatuję w kosmos oczodołów
22 mar 2019
Wild Classical Music ensemble - Tout va bien se passer (Het komt allemaal ruel gold)
Długo czekałem na ta płytę, w międzyczasie śledząc postępy Belgijskich odlotowcow na koncertach.
Plyta nie zaskakuje, no i mimo wygórowanych oczekiwań nawet sprawiło mi radość pierwsze jej odsłuchanie.
Do posłuchania, ale koniecznie do zobaczenia na żywo, bo to koncerty są żywiołem tego zespołu.
Plyta nie zaskakuje, no i mimo wygórowanych oczekiwań nawet sprawiło mi radość pierwsze jej odsłuchanie.
Do posłuchania, ale koniecznie do zobaczenia na żywo, bo to koncerty są żywiołem tego zespołu.
15 mar 2019
Dead Obvious - Dead Obvious
Właściwie to powinno być 8 marca. Zawsze lubiłem wyjące damy, a ta z Seattle daje rade podtrzymywać lokalne tradycje darcia mordy.
Debiutancka piąteczka na piątek, może nie na wielokrotne słuchanie ale jakoś mnie dzisiaj rozgrzała.
Debiutancka piąteczka na piątek, może nie na wielokrotne słuchanie ale jakoś mnie dzisiaj rozgrzała.
5 mar 2019
15 cze 2018
DON KAPOT - Don Kapot
Trio rezydujące w Bruxeli widziałem i słyszałem na żywo pierwszy raz wczoraj w Le Lac (nawiasem mówiąc przyjemne miejsce z potencjałem).
Występ rozpoczęły solowe improwizacje na sax barytonowy. Viktor ewidentnie nachlał się koktajlu freejazzowego w wersji bezglutenowej, ale zaproponowane mieszanki jak dla mnie były bardzo smakowite i był moment, w którym sobie przypomniałem o niegdyś mojej ulubionej płycie Naked City. Basista w swojej solówie połączył punk z rozmaitymi klimatami zahaczającymi o jaz, a na koniec pierwszego utworu nieliczna publiczność została zbombardowana przez perkusistę siarczystymi kanonadami.
Nie ma się co wymądrzać, ktoś trafnie napisał
Jazz Afro Punk!
I taki tez odczułem w trakcie koncertu klimat.
Don Kapot był pierwszym kuzynem Don Kichota. Urodził się w La Mancha i wyemigrował do Flandrii, bardzo ciekawy i pełen przygód duch stał się kompletnie nieznanym alter ego jego kuzyna.
Nie wiem na ile muzyka obrazuje jego życiowe doznania, ale sa to dźwięki pełne dynamiki, czasem liryczne, czasem jak by przyleciały gdzieś z afrykańskiej knajpki wypełnionej free improwizacjami.
Pierwszy kawałek z płyty, a ostatni z wczorajszego koncertu jest inspirowany ulubionym zespołem gitarzysty - GBH .
Występ rozpoczęły solowe improwizacje na sax barytonowy. Viktor ewidentnie nachlał się koktajlu freejazzowego w wersji bezglutenowej, ale zaproponowane mieszanki jak dla mnie były bardzo smakowite i był moment, w którym sobie przypomniałem o niegdyś mojej ulubionej płycie Naked City. Basista w swojej solówie połączył punk z rozmaitymi klimatami zahaczającymi o jaz, a na koniec pierwszego utworu nieliczna publiczność została zbombardowana przez perkusistę siarczystymi kanonadami.
Nie ma się co wymądrzać, ktoś trafnie napisał
Jazz Afro Punk!
I taki tez odczułem w trakcie koncertu klimat.
Don Kapot był pierwszym kuzynem Don Kichota. Urodził się w La Mancha i wyemigrował do Flandrii, bardzo ciekawy i pełen przygód duch stał się kompletnie nieznanym alter ego jego kuzyna.
Nie wiem na ile muzyka obrazuje jego życiowe doznania, ale sa to dźwięki pełne dynamiki, czasem liryczne, czasem jak by przyleciały gdzieś z afrykańskiej knajpki wypełnionej free improwizacjami.
Pierwszy kawałek z płyty, a ostatni z wczorajszego koncertu jest inspirowany ulubionym zespołem gitarzysty - GBH .
Subskrybuj:
Posty (Atom)